Przeczytałem komentarze znajdujące se pod moimi postami.
Moja absencja nie była wynikiem "słomianego zapału" - raczej świadomego i dobrowolnego wyboru. Ten okres miał za zadanie "sprawdzić" czy ta tematyka mnie interesuje czy nie.
Interesuje - jak najbardziej.
Z tym, że już trochę inaczej niż wtedy.
3 lata temu był to okres "wyczekiwania" na masonerię. Zachłyśnięcia się tematem i czego tutaj nie ukrywam - pychy. Był to okres myślenia o sobie jako o "kimś w rodzaju reformatora", choć jak patrzę na to, co w tedy robiłem z dzisiejszej "perspektywy", uważam że nie zrobiłem nic złego. Ujawnienie kilku faktów na moim blogu, które i tak dla osoby zainteresowanej nie są żadna tajemnicą. W dodatku pewne z nich znalazłem na oficjalnej stronie jednej z obediencji.
Moim błędem było nie zrozumienie pojęcia kim jest uczeń i jakie ma obowiązki wobec loży.
Przeglądając internet - zauważam że moje ówczesne pisanie przyniosło pewne efekty. Wzrosło zainteresowanie masonerią wśród lokalnych społeczności (widzę to bo zdarza mi się znajdować zdjęcia czy materiały których jestem autorem na innych stronach). Często, bardzo często bez choćby wzmianki o źródle tych informacji. Choć wielokrotnie zaznaczałem, że nie mam z tym problemu o ile nie zostanie zaznaczone źródło. Zdaje mi się że jedynie Bydgoski "Galileusz" to zrobił.
Żal mi tylko, że pewne osoby chcą nawet teraz traktować mnie "z buta". Ale cóż, niech im się wiedzie
I jeszcze tylko kilka uwag:
Ponieważ blog "Loże masońskie" jest o budynkach istniejących" do dziś - cała reszta mojego zbioru zwłaszcza o lożach po których nie zostało ani śladu- chcąc nie chcąc znajdzie się tutaj...
Reszta rzeczy dotycząca tajemnic, rytuału czy nazwisk - pozostaje bez zmian